czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział IX - Walka

Gdy się obudziłam, było ok. 5:00 wieczorem. Poleżałam jeszcze chwilę, ale wiedziałam, że godzinna drzemka mi się przydała. Potem poszłam do pokoju, gdzie stał fortepian chłopaków i zaczęłam grać. Najpierw przećwiczyłam swoje utwory, później grałam piosenki chłopaków, a następnie to co umiałam. W końcu doszłam do piosenki „Hallelujah”. Jedna z moich ulubionych piosenek do zaśpiewania, ale i niebywale trudna. Dawno nie używałam polskiego, więc zdecydowałam się na wersję mojego ojczystego języka. Gdy skończyłam, chciałam pójść do kuchni się czegoś napić, ale jak tylko się odwróciłam, w drzwiach stali chłopaki z szeroko otwartymi oczami. A ja, gdy tylko ich zobaczyłam, przestraszyłam się, bo nie wiedziałam, że za mną stoją. Ba nawet nie słyszałam ich jak wchodzili.
H: Wiecie co? To jest chyba moja ostatnia taka reakcja. Już nic mnie nie zdziwi.
L, Lou, Z, N: Mnie też.
Roześmialiśmy się z chłopaków.
M: Zobaczymy. :P
Poszłam do kuchni z tym samym zamiarem, co na początku, a chłopaki zostali w pokoju. Gdy do nich wracałam, usłyszałam śmiech Niall’a. Jak weszłam do pokoju, zastałam bardzo dziwny widok. Harry siedział na plecach Zayna i niszczył mu fryzurę (tak sądzę), Louis i Liam chyba próbowali ich rozdzielić, a Niall zwijał się ze śmiechu. Po zobaczeniu czegoś takiego sama zaczęłam się śmiać, ale potem pomogłam Liamowi i Louisowi odciągnąć Harrego od Zayna.
M: Ej dobra już. Nie wiem o co wam poszło, ale wystarczy. No Harry złaź!
H: Dobra już, dobra.
Harry posłusznie zszedł z Zayn’a. Chłopaki namówili mnie, żebym coś zagrała. Zasiadłam do fortepianu i zaczęłam grać Adele „Someone like you”. Po skończeniu chłopaki nie okazali zdziwienia, więc chyba się już przyzwyczaili.
H: Jesteś niesamowita.
Zarumieniłam się, bo powiedział to z czułym akcentem. Odpowiedziałam krótkie „Dzięki” i spuściłam wzrok.
H: Jakie masz plany na jutro?
M: Jutro sobota tak? Więc chyba takie, jak dzisiaj. Chociaż chciałabym pozwiedzać Londyn.
H: No wiesz, nikt lepiej od nas go nie zna, co nie chłopaki?
Chłopaki pokiwali głową.
M: Naprawdę pokażecie mi Londyn?
H: To będzie dla nas wielka przyjemność.
M: Czy ja już kiedyś mówiłam, jak was kocham?
H: Hm… pomyślmy. Jeszcze nie.
M: A więc was kocham.
N: To może zbiorowy przytulas?
Znam ich całkiem nieźle, więc wiem, że Niall lubi się przytulać. Wszyscy złączyliśmy się w uścisku. Chciałam się już uwolnić, ale mnie nie puszczali.
M: Hej wystarczy, bo mnie udusicie.
Zaśmiali się, ale mnie puścili. Zauważyłam, że Harremu wypadł z kieszeni telefon. Gdy włączył się wyświetlacz, zobaczyłam 7 nieodebranych połączeń i 5 sms-ów od jego siostry Gemmy.
M: Ej Harry. Chyba ktoś usiłował się do ciebie dodzwonić.
H: O kurde znowu to samo. Zaraz przyjdę muszę do niej zadzwonić.
Gdy Harry do nas wrócił, zeszliśmy do salonu obejrzeć horror. Oczywiście jak zwykle się bałam i ciągle przytulałam się do któregoś z chłopaków. Chociaż chyba nie byłam najgorsza, bo Niall też się bał, i w najgorszych momentach Liam przytulał go do siebie. A Harry, widząc jak się boję,sam mnie przytulił, a ja odruchowo się w niego wtuliłam. Obudziłam się w swoim pokoju, zauważyłam, że jest już jasno, a obok leżał Harry.
H: Witam jak się spało?
M: Cześć dobrze - powiedziałam półprzytomnie - a co ja tu robię?
H: No nie wiem wydawało mi się, że spałaś.
M: Haha :P pytam się czego jestem tutaj, bo przecież byłam na dole.
H: Usnęłaś i cię przeniosłem. Wiesz tak na serio, to nigdy nie widziałem, żeby ktoś aż tak bał się horrorów.
Przewróciłam oczami.
M: Bo to był najstraszniejszy horror jaki widziałam. A tak wgl to która godzina?
Harry się zaśmiał.
H: Już prawie jedenasta.
Nie mogłam w to uwierzyć.
M: Co?! To ile ja spałam?
H: No bardzo, bardzo długo.
Przeciągnęłam się. Byłam bardzo zesztywniała po tylu godzinach snu. Zaczęłam wstawać.
H: Jak chcesz to sobie jeszcze poleż, a ja przyniosę ci śniadanie.
M: O nie ja już się należałam i naspałam muszę się poruszać.

Zeszłam z Harrym na dół. Chłopaki siedzieli w salonie. To co zobaczyłam w kuchni, nieco przerosło moją wyobraźnię.



Rozdział IX Za nami jeśli czytasz komentuj. Ale czyta to ktoś wgl? ;)

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział VIII - Rozmowa i irytacja

Gdy się obudziłam, nadal byłam w ramionach Harrego, który jeszcze spał. Spojrzałam na zegarek i była 8.00. Delikatnie wyślizgnęłam się z jego objęć. Poszłam do łazienki. Gdy wróciłam, leżał podparty na łokciu.
H: Hej ;) Jak się spało?
M: Bardzo miło a tobie?
H: Też. Przebierz się, a ja pójdę zrobić coś do jedzenia ;)
M: Lubisz gotować co?
H: Jeśli warto, to zawsze.
I zostawił mnie samą w pokoju. Mimo, że znałam go zaledwie 2 dni, bardzo go polubiłam. Zeszłam na dół i zobaczyłam przy stole już całą piątkę, czyli, że chłopaki wrócili.
M: Cześć wszystkim. J
Lou, L, Z, N: Cześć.
Harry, uśmiechając się, postawił przede mną talerzyk z dwiema kromkami z serkiem i szklankę herbaty.
H: Smacznego. ;)
M: Dzięki. ;)
N: Ej, a ja to musiałem sobie sam zrobić śniadanie.
H: Bo ty i tak zjesz szybciej niż zrobisz. :P
Roześmiałam się.
N: Ej Malwa zjesz wszystko? – spytał, gdy Harry wyszedł a kuchni.
M: No nie wiem chyba tak. :P
N: Prooooooszę daj mi jedną.
L: Niall, opanuj się.
M: Dobra masz, bo widzę, że i tak nie dasz mi spokoju.
N: Dzięki. A wy siedźcie cicho.
H: A ja wszystko słyszę!
N: To nie słysz. Pozwoliła mi.
H: Tak? A ja myślę, że po prostu chciała być miła. W takim razie dzisiaj ty robisz obiad, bo miała być moja kolej.
N: Mogę zabrać was do Nandos.
H: Nie.
Niall zwiesił głowę. Harry usiadł obok mnie.
H: A ty mu się nie uginaj. To jest Niall on zawsze jest głodny.
M: Ale on tak ładnie prosił.
H: Jesteś chorobliwie za dobra.
Nic nie powiedziałam. Bo co niby miałam? Uśmiechnęłam się i wbiłam wzrok w stół.
Lou: A jak się spało?
M: Przyjemnie.
Lou: Tylko?
Byłam zdezorientowana. Zobaczyłam, że Harry też.
M: O co ci chodzi?
Lou: Fajnie spać z Harrym?
H: Skąd ty…?
Louis wyciągnął aparat i pokazał nam zdjęcie, na którym śpimy z Harrym wtuleni w siebie. Liam, Niall i Zayn wiedzieli o co chodzi i zaczęli się śmiać. Czułam, że robię się czerwona.
M: Co to ma być?! Wiesz, że tak nie wolno?
Lou: Uuu… ostra.
M: My Polki mamy to we krwi, więc jeśli jeszcze raz zrobisz coś podobnego to po tobie.
Lou: Dobra, dobra.
M: Ale z drugiej strony to zdjęcie jest urocze.
H: Też tak myślę.
Popatrzyłam na chłopaka z uśmiechem. Odpowiedział mi tym samym.
L,N,Z : Uuuuuuuu! Coś się dzieje.
M: Ej! Bo włamie się na wasze twittery, pochowam wszystkie lusterka, a Niall nie dostanie jedzenia do wieczora.
L i Z: Nieeeeeeee!
N: Nieeeeeeeeeeeeeeeee!
I uciekli zapewne do swoich pokoi. Potem wzięłam jeszcze z lodówki marchewkę(oczywiście najpierw spytałam Louisa czy mogę), zjadłam i poszłam do siebie. Już tak dawno nie rozmawiałam z Kasią.
Włączyłam laptopa i zaczęłyśmy rozmowę.
M: Hej. Sorry, że się nie odzywałam wcześniej.
K: Nie no nie ma sprawy. Rozumiem, byłaś zajęta.
Ona jest taka świetna.
M: To może najpierw najnudniejsze pytanie. Jak tam w szkole?
K: Haha XD poza tym, że nie ma ciebie to nic nowego. :P Wiesz, że tęsknie? ;)
M: Tak wiem ja za tobą też.
K: A u ciebie co słychać? Te idiotki się uspokoiły?
M: No mam nadzieję, że teraz już tak. ;)
K: Teraz już tak? Jesteś w jakimś duuuużo lepszym nastroju, niż cię ostatnio widziałam. Coś przede mną ukrywasz.
M: Oj tam zaraz ukrywasz. Chce ci powiedzieć, ale jeszcze nie wiem jak.
K: A ja wiem jak. :P
M: Niby jak?
K: Wprost. Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć. Nieważne jak, co i gdzie.
M: No dobra. Spotkałam pięciu najzabawniejszych chłopaków pod słońcem! XD
Wiedziała o kogo chodzi.
K: Że co?!
M: To co usłyszałaś. Spotkałam Niall’a, a teraz z nimi mieszkam. Na czas nieokreślony.
K: Ty szczęściaro!
M: Dzięki kochana. Zawołam ich to wszyscy sobie pogadamy.
K: Dobra. Ale fajnie. XD
Kasia, tak jak i ja bardzo ich lubiła, ale nie miała bzika na ich punkcie. Kochała ich muzykę, przy niektórych leciały jej łzy, ale jakby spotkała któregoś z nich, to nie piszczałaby na całe gardło.
Wyszłam z pokoju i zawołałam.
M: Chłopaki chodźcie do mnie, bo taka jedna wyjątkowa dla mnie osoba chciałaby was poznać!
CH: Idziemy!
Zaraz wszyscy byli u mnie w pokoju.
M: Kasia poznaj chłopaków. Harry, Louis, Niall, Liam i Zayn.
Chłopaki dziwnie się popatrzyli na mnie. Pewnie dlatego, że mówiłam po polsku. XD
M: Chłopaki to moja najlepsza przyjaciółka, Kasia. A po angielsku Kate.
CH: Cześć Kasia. (polski)
K: Cześć. :D
Była tak samo zaskoczona jak ja, gdy usłyszałam po raz pierwszy polski od Liama.
M: Kate jest tak samo uzdolniona jak ja i też kocha muzykę.
N: Pominęłaś jeden element. Jest bardzo ładna. J
Zachichotałam, a Kasia zrobiła się czerwona.
M: Bo wiedziałam, że sami to zauważycie.
K: Dzięki. A ty Malwinko oprócz tego masz też wielkie szczęście.
M: Do ciebie też się uśmiechnie.
K: Mam nadzieję. Ej Lou gdzie twoje marchewki?
Wszyscy, oprócz Louisa zaczęli się śmiać, a najbardziej Niall.
Lou: Niall mi je zjadł. (spuszczona głowa i mina szczeniaczka)
To spowodowało jeszcze większy śmiech Niall’a.
K: Niall, tak nie wolno. :P
N: Ej ja nic mu nie zjadłem.
Lou: To przecież Niall, on zawsze coś je. :P
M: Dobra starczy!
L: Kate, a wiesz, że Malwa i Harry ostatnio tak jakoś dziwnie się na siebie patrzą?
Co on kombinuje?!
K: Serio? (spytała podejrzanie)
L: Tak zaczynają naprawdę się „lubić”. XD
K: Uuuuu XD.
M: Liam!
Zmroziłam go wzrokiem.
L: Dobra już nie będę.
M: No.
Przejechałam po twarzach wszystkich chłopaków i okazało się, że Niall cały czas jest wpatrzony w ekran laptopa a raczej w… Kasie!
M: Hej Niall co się tak zapatrzyłeś?
N: Nic, nic.
Wiedziałam, że tak powie. Uśmiechnął się i spuścił oczy. A Zayn?  No tak zapomniałam o nim. Cały czas poprawiał sobie fryzurę, patrząc w moje lusterko. Gdy w pewnym momencie chciałam mu je odebrać, mało co się na mnie nie rzucił.
 M: Hej spokojnie. Ale jak chcesz się przeglądać to idź po swoje. Moje nie jest do tak brutalnego wykorzystywania. Więc oddawaj!
Uśmiechnął się szyderczo i pokręcił głową.
M: Dobra, w takim razie pochowam wszystkie twoje.
Spuścił głowę i z niechęcią oddał mi moją własność. W trakcie rozmowy, Harry wypytywał Kasię dosłownie o wszystko. Np. gdzie mieszkamy czy jakie są u nas warunki atmosferyczne. W pewnym momencie Louis zaczął się wygłupiać, jak na niego przystało. To było nie do wytrzymania, bo często ofiarą jego wygłupów byłam ja. Raz np. mierzył moje bluzki, a jak zaczął jedną ubierać, wkurzyłam się. Gdy do niego podeszłam, żeby mu ją odebrać, zaczął biec w niej po całym pokoju, a ja za nim.
M: Oddawaj to moje!
Lou: Ale teraz moje.
M: Oddawaj!
Lou: Nie!
M: Dziecko!
Wyszczerzył się i roześmiał.
M: Agh debilu oddawaj!
Lou: Nie!
W końcu zmęczyło mnie bieganie i wpadłam na pewien pomysł. Rano, jak brałam przekąskę, widziałam jeszcze reklamówkę marchewek i  sok marchewkowy. Popatrzyłam szyderczo na Louisa i pobiegłam na dół. Wyciągnęłam z lodówki wszystko, co było marchewkowego, i poszłam z powrotem.
M: Hej Lou patrz co tu mam. :D
Louis otworzył szeroko oczy.
M: Oddaj ładnie bluzeczkę, albo tego nie znajdziesz. A jak oddasz to ja tobie też. XD
Louis spuścił głowę z miną szczeniaczka, a potem podał mi moją bluzkę.
M: No grzeczny chłopczyk. ;)

Popatrzyłam na resztę. Wszyscy zachodzili się ze śmiechu. Nie wytrzymałam i sama zaczęłam się śmiać. Pogadaliśmy jeszcze chwile. Potem Harry jednak zgodził się, aby Niall w ramach kary za wyłudzenie jedzenia, zabrał nas do Nando’s. Jedzenie tam jest świetne. Nie ma co Niall ma dobry gust. Gdy wróciliśmy, chłopaki posiedzieli chwilę i powiedzieli, że muszą jechać do studia nagraniowego i wrócą wieczorem. Rzuciłam krótkie „Ok” i wyszli. Potem pomachałam im jeszcze i poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku po dość męczącej części dnia.


Mamy rozdział ósmy. Bardzo zależy mi na komentarzach od każdego, kto to czyta. Więc wysil się choć trochę i napisz kilka słów. Przyjmę każdą krytykę. Tylko napisz, co mylisz. ;)

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział VII - Miło spędzony czas.


Poleżałam tak jakieś 15 min. Wstałam i poszłam jeszcze raz przeglądnąć ciuchy, które kupiłam i tą cudo-wną kurtkę. Oczywiście jak to ja, musiałam jeszcze raz wszystko przymierzyć. Właśnie miałam na sobie niebieską bluzkę. I chciałam zobaczyć, jak prezentuje się z kurtką od Harrego.
H: Widzisz jak ładnie w niej wyglądasz?
Tak się przestraszyłam, że aż podskoczyłam.
M: Mam do ciebie prośbę.
H: Słucham?
M: Mógłbyś mnie tak nie straszyć?!
Wzdrygnął się i zaśmiał.
H: A czego ty się boisz? Przecież nic ci nie zrobię.
M: No nie wiem jeszcze czego się mogę po tobie spodziewać. Znam cię zaledwie jeden dzień.
H: A mi się wydaje jakby wieczność.
M: Mi w sumie też.
To była prawda. Niby tylko jeden dzień, a wydaje się, jakbym znała go od zawsze. Jeszcze raz spojrzałam w lustro. Muszę przyznać, że wyglądałam w tym całkiem nie źle.
M: Jeszcze raz dzięki za tą kurtkę.
H: Nie ma sprawy. Zasługujesz na nią. I wyglądasz w niej rewelacyjnie.
M: Może i tak. Ale jak ja się tobie za to odwdzięczę? 
H: To jest prezent. J

M: I co?
H: To, że za prezenty nie musisz się odwdzięczać.
M: I tak coś wymyślę.
Postanowiłam przebrać się w normalne ciuchy, więc grzecznie wyprosiłam Harrego z pokoju. Po odłożeniu nowych ciuchów na swoje miejsce, postanowiłam odnaleźć loczka. Siedział u siebie w pokoju. Gdy tam weszłam, moim oczom ukazał się imponująco duży i piękny fortepian.
M: AAA!!!... (zakryłam usta dłonią)
H: Co się stało?
M: Kkkkogo to jest?
H: Wspólny. Najwięcej grają Liam i Lou
Szybko podbiegłam do tego pięknego instrumentu. Przejechałam po nim, jakby był zrobiony z kruchej porcelany.
M: Mogę na nim zagrać?
H: Umiesz grać na fortepianie?
M: No XD
H: Ciekawe czym mnie jeszcze zaskoczysz. Pewnie, że możesz.
Usiadłam przy fortepianie. Zaczęłam grać  i śpiewać Christina Perri „A thousand years”. Gdy skończyłam popatrzyłam na Harrego, który z wielkimi oczami się we mnie wpatrywał.
M: Heej co jest?
H: Po prostu jesteś niesamowita. Brakuje mi słów, żeby cię opisać.
M: Emm dzięki.
H: Zagraj coś jeszcze.
M: Dobra zobaczmy czy zgadniesz co to jest.
Moje palce zaczęły piosenkę. Uśmiechnął się i zaczął się droczyć.
H: Nigdy nie zgadnę.
M: Oj zgadniesz, zgadniesz. Tylko musisz się dobrze skupić.
H: Dobra będę strzelał. Adele „Someone like you?
Szeroko się uśmiechnęłam.
M:Nie. :P
H: No to nie wiem.
M: Śmiało dasz radę.
Spuścił głowę.
H: One Direction „They don’t know about us”?
M: Brawo!!!
Śmiałam się i klaskałam, a on zrobił taką minę, jakby coś kombinował.
M: Wiesz pójdę teraz układać piosenkę. Potrzebuje jeszcze jednej zwrotki.
H: Dobra ja zrobię cos do jedzenia.
Poszłam do „swojego” pokoju i wzięłam swój zeszyt. Położyłam się na łóżku na brzuchu i zaczęłam układać.
Układałam melodię i pod nosem nuciłam. Później zaczęłam śpiewać, zapominając, że nie jestem sama w domu.
H: Ładne to.
Podskoczyłam. Odwróciłam się do  drzwi. Harry stał z uśmiechem na twarzy a w policzkach, jak zawsze, miał urocze dołeczki.
M: Ej, miałeś mnie już nie straszyć – udałam obrażoną.
H: To nie moja wina, że jesteś taka strachliwa.
Zaczął się śmiać. W końcu wzięłam jedną z poduszek i rzuciłam w jego głowę.
H: Pożałujesz tego.
M: Uważaj już się boję.
Zrobił złośliwy uśmieszek. Podniósł poduszkę i rzucił nią we mnie. Później ja w niego itd. W końcu rozwinęła się zacięta walka na poduszki. W pewnej chwili Harry zaczął mnie łaskotać.
M: Przestań! Słyszysz?! Masz przestać!
H: Jak mnie ładnie przeprosisz.
M: Dobra przeproszę.
H: To czekam przepraszaj już. :P
Ledwo mogłam mówić.
M: Jak mam niby to zrobić jak mnie łaskoczesz?
H: A to już twój problem.
M: Prze-prze nie mogę.
Chyba się zorientował, że jednak nie dam rady, bo dał mi spokój. Położył się obok mnie. Po tych torturach, zaczęłam powoli dochodzić do siebie. Leżałam bezwładnie i kompletnie nie mogłam się ruszyć.
H: Czekam. :P
M: Przepraszam - powiedziałam bardzo słabym głosem.
H: Hm… ładniej przeproś.
Pokazał palcem swój policzek. Resztkami sił przysunęłam się do niego i dałam mu buziaczka.
H: No tak lepiej.
Padłam znowu na łóżko, bo jeszcze nie doszłam do siebie. Oddychałam bardzo ciężko. Nie ruszałam się i powoli odzyskiwałam swoje siły.
H: Hej co jest?
M: To przez ciebie. Po takich torturach zawsze długo mi schodzi, żeby dojść do siebie.
H: To odpoczywaj, a ja pójdę dokończyć robić kolację.
M: Dobra.
Leżałam tak myśląc o niczym. W końcu Harry przyszedł z kolacją. Nawet lepiej, bo i tak nie miałam siły zejść do kuchni tak mnie wymęczył. Ale przynajmniej mogłam już usiąść. Chociaż może dlatego odzyskałam siły, bo Harry chciał mnie nakarmić. Po kolacji wzięłam prysznic, chwilę pograłam na gitarze i poszłam spać. Jak na złość nie mogłam usnąć, a do tego było mi zimno. Co chwilę zerkałam na zegarek. Była już 11.30 a położyłam się o 10.00. Słyszałam jak jeszcze Harry kręci się po domu. Co on tyle robi? Gdy zauważyłam przez szybę w drzwiach, że wchodzi do swojego pokoju, zadzwoniłam do niego. Nie odebrał, tylko zaraz do mnie przyszedł.
H: Hej nie śpisz jeszcze? Właśnie miałem do ciebie przyjść sprawdzić, ale zadzwoniłaś.
M: Nie śpię, nie mogę zasnąć i jest mi zimno. :/
H: Oj biedna a to czemu?
M: Nie wiem.
Położył się obok mnie i przykrył kołdrą. Nie wiem czemu tak od razu mu zaufałam. Ale przecież nie jest jakimś obcym dla mnie człowiekiem. Mogłabym go nawet nazwać przyjacielem. Choziaż co do tego, to nie miałam pewności. Miałam wrażenie, że jest kimś więcej. Dotknęłam jego ręki. Jej jaka była ciepła.
H: Huh rzeczywiście ci zimno.
Przytulił mnie i od razu było mi cieplej. Zrobiłam się bardzo senna i zasnęłam.


Jest już rozdział VII. Ale czy ktoś to w ogóle czyta? Jeśli czytasz komentuj. ;)

środa, 15 maja 2013

Rozdział VI - "Pomogłeś mnie, a ja pomogłam tobie."


Nowa postać:


Taylor Swift
24 - letnia piosenkarka. Blondynka o niebieskich oczach. Jest bardzo wysoka. Była dziewczyna Harrego. Po zerwaniu z nim opowiadała o jego niedoskonałościach w swoich wywiadach i śmiała się z niego. W stosunku do wrogów jest pyskata i zołzowata, ale dla przyjaciół jest pomocna i dobra.

Ja także szłam w stronę swojego, a raczej chłopaków. Gry dreptałam radośnie po chodniku, w pewnym momencie coś pociągnęło mnie do tyłu, uniosło i świat zaczął wirować. Odruchowo zaczęłam piszczeć. Gdy stałam już na swoim miejscu, odwróciłam się i zobaczyłam jak Harry próbuje się nie roześmiać. Byłam wściekła, ale mówiłam szeptem, żeby nie zacząć na niego wrzeszczeć.
M: Zwariowałeś?
H: No co? Nie sądziłem, że aż tak się przestraszysz – zachichotał.
M: Mało co nie dostałam zawału. A tak w ogóle to co ty tu robisz?
H: Nic. Zaparkowałem tutaj samochód no i czekałem na ciebie.
M: Hmm no tak. Jeszcze mi powiedz, że może przyglądałeś się cały czas naszej lekcji co?
H: Może. J
M: Dobra chodźmy.
H: A nie chciałaś iść na zakupy?
M: No niby tak, ale nie chce cię ciągać po sklepach. Wiem, że faceci nie lubią zakupów.
H: Ja tam lubię.
M: No to dobra. Tylko chciałabym odłożyć swoje rzeczy do auta.
H: Ok.
Powiedziałam jak zrobiłam i poszliśmy do galerii. Gdy chodziliśmy po sklepach z odzieżą, zaczęliśmy przymierzać wszystko i robiliśmy zdjęcia. Śmialiśmy się cały czas. Ja raz nawet się popłakałam. A do tego Harry zaczął jeszcze mówić „no nie płacz proszę, nie płacz”, co jeszcze bardziej wzmogło śmiech.
Było wiele wspaniałych rzeczy, ale ja mogłam wybrać tylko niektóre. Wzięłam dwie bluzki. Jedną różową, a drugą niebieską. Harry uparł się, żeby kupić mi kurtkę, która mi się strasznie spodobała, a musiałabym zbierać na nią co najmniej pół roku. Chodziliśmy tak od sklepu do sklepu. W pewnym momencie zauważyłam, jak Harry staje jak wryty i robi się strasznie blady.

M: Ej, ej! Harry! Co się stało? Oddychaj!
Naprawdę przestraszyłam się jego zachowania. Zaczął normalnie oddychać, ale nie zmienił wyrazu twarzy. W końcu popatrzyłam w tą samą stronę co on. Okazało się, że jego była dziewczyna Taylor, czyli ta, która hejtuje go w sieci, robiła zakupy i była ubrana jak… on?! Ja też się wkurzyłam. Nie lubiłam jej. Słyszałam nie raz jak go zraniła, śmiała się z niego w swoich wywiadach. Widziałam jaki był zszokowany. Musiałam dodać mu otuchy.
M: Chodź, nie przejmuj się. Na głupotę nie ma lekarstwa.(Powiedziałam wskazując na dziewczynę).
H: Chyba masz rację.
Roześmialiśmy się i poszliśmy do KFC, bo po trzech godzinach chodzenia po sklepach i wygłupiania się, strasznie zgłodnieliśmy. Wzięliśmy po dużej porcji frytek z kurczakiem. Znów cały czas się śmialiśmy z byle czego. Zaczynałam go lubić coraz bardziej. W pewnym momencie obok naszego stolika stanęła dosyć wysoka blondynka o jasnej karnacji. Tak jak się domyśliłam była to Taylor. Co jak co, ale myślałam, że jest trochę niższa. Stała tak chwilę, po czym Harry spytał zirytowany:
H: Chcesz czegoś?
T: Spokojnie tylko poznać twoją nową „dziewczynę”.
Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem. To pewnie przez moją przeciętność. Wściekłam się.
M: Ja wcale nie chce żebyś mnie poznała.
H: Tak, ja też nie, a po drugie ona nie jest moją dziewczyną.
T: Ojć… czyżby nie chciała się spotykać z taką ofermą jak ty? Masz rację – zwróciła się do mnie – nie ulegaj mu…
Moja cierpliwość się skończyła.
M: Wal się idiotko! Na niego lecą miliony dziewczyn na świecie. Jest wspaniały. To ty go zraniłaś i zostawiłaś, a teraz widać, że jeszcze go kopiujesz. No cóż, jak widać nie umiesz być oryginalna.
Zrzedła jej mina. Spojrzała na siebie.
T: Hej nie bądź taka ostra. Sama się przekonasz jaką jest ofermą.
M: No wiesz raczej ty nią jesteś. Kopiujesz tak wszystkich swoich byłych.Wiem to, bo widziałam, że już nie raz tak było I kto tu jest ofermą?
Zatkało ją . Widocznie chciała zgnębić Harrego ale jej się nie udało. Byłam dumna z siebie, że mogłam mu się za wszystko odwdzięczyć.
T: Wiesz mała, jesteś tylko kolejną ofiarą.
M: Mała to jestem tylko w stosunku do ciebie. Ciekawe czy jest jakiś chłopak na świecie, który jest od ciebie wyższy.
Wkurzyła się i bez słowa odeszła. Harry się roześmiał a ja z nim.
H: Dzięki.
M: No wiesz nie ma za co. Ty pomogłeś mnie, a ja tobie. Z resztą uważam, że nie zasługujesz na takie traktowanie, więc nie mogłam inaczej.
Wstaliśmy i poszliśmy do samochodu. Gdy dojechaliśmy do domu, od razu poszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko.


Mamy rozdział VI z dedykacją dla Szcze Panki :D Piszcie co myślicie o tym rozdziale? :D

sobota, 4 maja 2013

Rozdział V - To ciekawe.


Gdy się obudziłam, ale jeszcze nie otworzyłam oczu, byłam pewna, że wczorajszy dzień był snem, który właśnie się skończył. Byłam zbyt zmęczona, by poczuć jak długo spałam. Ale gdy otworzyłam oczy, ukazały mi się błękitne ściany, moja podręczna torba podróżna leżała jeszcze nie do końca rozpakowana przy szafce nocnej, a obok szafy na ubrania stała moja gitara na pięknym stojaku. Spojrzałam na komórkę. Była godzina 8.26. Nie byłam jeszcze do końca wyspana, ale uznałam, że jak jeszcze pośpię, to mogę się spóźnić na lekcje. Przeciągnęłam się i wstałam. Wyszłam z pokoju z zamiarem udania się do łazienki. Gdy weszłam na korytarz, poczułam zapach, jakby ktoś coś smażył. Po skorzystaniu z toalety (przez zaspanie nawet nie spojrzałam w lustro), poszłam za kuszącym zapachem do kuchni.
H: Witaj śpiochu - przywitał mnie Harry i zachichotał pewnie na widok mojego stanu - jak się spało?
M: Bywało gorzej - odpowiedziałam sennym głosem.
H: Głodna?
M: Chyba tylko dzięki temu tu trafiłam.
Wskazałam głową patelkę ze smażącym się właśnie naleśnikiem. Zaśmiał się i postawił przede mną talerz ze świeżo upieczonymi, a obok słoik dżemu, ser biały i nutellę.
H: Z czym pani sobie życzy?
 Zaprezentował każdy składnik z osobna jak panie w teleturniejach nagrody do wygrania.
M:Hmm poproszę z nutellą - opowiedziałam udając poważną panią z restauracji.
Posmarował mi naleśnika, potem usiał obok mnie i jadł swojego.
H: Smacznego.
M: Dzięki i wzajemnie - była to odpowiedź bardziej automatyczna, a naleśniki były nieziemskie.
M: Mmm świetnie gotujesz.
H: Inaczej bym tego nie robił.
Pokiwałam głową. Zaczęłam nieco bardziej odróżniać jawę od snu.
M: A gdzie reszta chłopaków?
H: Już poszli.
M: Tak wcześnie? - spytałam zdziwiona.
H: Tak - wzruszył ramionami.
H: Czyli do szkoły masz na 11.00?
M:Tak - przygryzałam dolną wargę.
Wcale nie miałam ochoty tam iść, ale musiałam. Trzeba wykorzystać szansę. Nawet jeśli jakieś małpy ci w tym przeszkadzają. Myślałam, że robię to dyskretnie, ale Harry mnie przejrzał.
H: Wcale nie chce ci sie iść co? - spytał pewnym głosem
M:Niall wam opowiedział co się wczoraj wydarzyło?
H: Tak u nas nic sie nie ukryje. Nie chcemy mieć przed sobą tajemnic.
M: Więc tak. Nie chce mi się iść na kolejne spotkanie z... - nie dokończyłam. Zabrakło mi słów.
H: To nie musisz iść - wyjaśnił.
M: Oj chyba jednak muszę. To w końcu wygrana w konkursie. Nie chcę chować głowy w piasek tylko dlatego, że mam zołzy w grupie.
H: To powodzenia - powiedział zrezygnowanym głosem.
M: Nie dziękuje, ale się przyda. Która to już?
H: 9.00.
M: Więc pójdę pod prysznic, bo muszę się w końcu obudzić.
Harry zaśmiał się, a ja poszłam się wykąpać. Później nałożyłam na twarz pokład i puder w kamieniu. Nie lubiłam się malować, ale co zrobić, jeśli ma się całą twarz w trądziku. Zapakowałam jeszcze gitarę to etui, zebrałam się, wzięłam swój plecak i byłam gotowa.
M: Harry ja już wychodzę - zawołałam z korytarza.
H: Czekaj zawiozę cię - powiedział schodząc z góry.
M: Przecież to niedaleko. Przejdę się.
H: Nigdzie nie będziesz szła - udawał że mi grozi - chyba, że do samochodu.
M: Dobra niech ci będzie.
Weszliśmy do samochodu. Nadal nie mogłam się przyzwyczaić do kierownicy z prawej strony. Wydawało mi się to trochę śmieszne. Zaczęłam rozmyślać co ciekawego znowu przydarzy mi się na lekcjach. Szczególnie po wczorajszym. Chciałam czy nie, musiałam się z tym zmierzyć i koniec. Nie było odwrotu. Zacisnęłam dłonie w pięści tak mocno, że dostałam skurcz. Jęknęłam cicho. Lecz i tak zbyt głośno.
H: Co się stało?
M: Nic takiego.
H: Na pewno? - dopytywał się nie wierząc mi.
M: Nie - odpowiedziałam krótko.
Roześmiał się a ja z nim.
H: No to co się stało?
M: Po prostu jestem zdenerwowana wiesz tym jak to będzie itd. - mówiłam załamanym głosem -najchętniej bym uciekła i nie szła tam.
H:To może pójdę tam z tobą? - zaoferował.
M: Nie, bo może być jeszcze gorzej.
H: Dlaczego?
M: Lepiej nie mówić.
Tak tego lepiej nie mówić. Jeszcze on mógł mieć kłopoty i co? Nie miałam zamiaru wciągać ani jego ani nikogo w to idiotyczne bagno. W końcu dojechaliśmy pod szkołę.
H: O której kończysz lekcje?
M: Planowo o 2.00. Chyba, że wybiegnę jak wczoraj.
H:To masz mój numer. Jak coś to zadzwoń.
Podał mi karteczkę z numerem.
M: Dzięki.
H: Pozwól chociaż odprowadzić się do drzwi.
M: No dobra chodź.
Wyszliśmy z auta. Gdy podeszliśmy do drzwi, szły akurat Cloe, Helen i Hope. Te dwie pierwsze to największe haterki mojej osoby, a trzecia - nawet ją lubię, ale nie mamy bliższych kontaktów. Wszystkie trzy miały strasznego bzika na punkcie 1D. Jak tylko je zobaczyłam, nie chciałam nawet wiedzieć co będzie. Zaczęły piszczeć (zapewne mnie nie zauważając) i biec w naszym kierunku. Od razu wyjęły notesy i prosiły go o autograf. Podpisał im się. Potem zaczęły go przytulać i całować po policzkach. Stałam obok i jedynie się przyglądałam. W końcu Harry wyswobodził się z ich objęć. Następnie podszedł do mnie.
H: Do zobaczenia później Malwa - pocałował mnie w policzek.
M: Do zobaczenia - odpowiedziałam słabym głosem rumieniąc się.
Wszystkie trzy stanęły jak wryte. Spuściłam głowę ze wstydu i nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Weszłam tak do szkoły rozmarzona i zaskoczona. Hm dlaczego to zrobił? Nie dawało mi to spokoju. Całą drogę do auli, wszystko robiłam mechanicznie. Ciągle byłam nieobecna. Ocknęłam się, gdy Cloe i Helen stanęły przede mną ze wściekłymi minami. Czekałam na jakiś znak z ich strony, ale nic nie zrobiły. W końcu miałam tego dość.
M: Czego znowu ode mnie chcecie? - spytałam tracąc cierpliwość.
Odpowiedziała mi cisza. Spróbowałam inaczej.
M: O co wam chodzi?
Cloe: Ty się jeszcze głupio pytasz? Nikt mnie jeszcze tak nie upokorzył!
Helen: No właśnie, nikt.
Zignorowałam Helen. Inaczej się nie dało. Tak trzyma się Cloe, jakby nie miała własnego rozumu.
M: Upokorzył?! - byłam zdziwiona - A co ja niby zrobiłam?
C: Teraz będziesz miała jeszcze większe piekło niż dotąd - powiedziała wściekła.
M: Wiesz mnie raczej nic już nie zaskoczy.
C: To się zdziwisz!
Odeszła. Nie cierpię jej. Wyżywa się na mnie za coś, na co nie mam wpływu. Dokładnie wiedziałam o co jej chodzi. Harry dał mi buziaka w policzek i co? Ale dla chcącego nic trudnego. Zawsze wymyśli coś, o co zacznie się wkurzać jeszcze bardziej. W końcu przyszła do nas profesorka. Sprawdziła obecność, a następnie zwróciła się do mnie.
P.P:  Co to miało być wczoraj młoda damo?
M: Po prostu nie wytrzymałam i tyle. Przepraszam, że wyszłam tak bez słowa.
P.P Żeby mi się to więcej nie powtórzyło zrozumiano?
M: Tak.
Zwróciła się w stronę Helen. Na szczęście dała mi już spokój. Nie rozumiem jak można być tak ślepym i nie widzieć co kombinuje Cloe. W połowie zajęć, gdy nauczycielka na moment wyszła, pani „to się zdziwisz” wstała i zaczęła swoje przedstawienie.
C: Ej wiecie że nasza kochana Malwinka chwaliła mi się, że zna Harrego Styles’a
Wszyscy spojrzeli najpierw na nią zdziwieni, a potem na mnie z niedowierzającymi minami. A więc tak się chciała zabawić? No dobra niech jej będzie.
C: Tak. Ale jakoś dzisiaj go spotkałyśmy i jak go o to spytałyśmy to był tym bardzo zaskoczony. Spojrzał na nią i powiedział „Jak mógłbym znać taką niedorajdę?”, i zaczął się śmiać, a potem pokręcił mówiąc „Czasem moje fanki są zbyt nachalne”.
Ona jest idiotką. Jak można być taką, jak ona. Poczułam, że do oczu napływają mi łzy. Powalona wredna, zazdrosna, idiotyczna, irytująca, podła, bez - sercowa egoistka. Ścisnęłam prawą dłoń w pięść i uderzałam nią o nogi, żeby się nie rozpłakać. A raczej chciałam się utrzymać na miejscu, bo jak znowu bym uciekła, to dopiero wtedy byłoby źle. Wszyscy się ze mnie śmiali. Chciałam wziąć nogi za pas, ale nie mogłam sobie na to pozwolić. Siedziałam próbując „przykleić się” do krzesła. Nauczycielka wróciła i wszyscy momentalnie ucichli. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi, a następnie wszedł na aulę. Był to… Harry? A co on tu robi? Nieważne, ale na pewno podsłuchiwał to, co Cloe nagadywała.
H: Dzień dobry, można? - powiedział.
 Gdy dziewczyny go zobaczyły, zaczęły tak strasznie piszczeć, że musiałam zatkać sobie uszy, a chłopaki wyglądali na tak zdziwionych, jakby zobaczyli jakiegoś kosmitę.
P.P Jasne, proszę - odpowiedziała oszołomiona nauczycielka - a was proszę o spokój.
H: Chciałbym coś powiedzieć.
P.P No dobrze.
H: Po pierwsze słyszałem tą hm „przemowę?” którą wygłosiła jedna z dziewczyn. Wcale tak nie było. My z Malwą znamy się od wczoraj. Reszta chłopaków też ją zna. Jest niesamowicie utalentowana i niezwykła. Dzisiaj przywiozłem ją pod szkołę. Nie opowiedziałbym o tym, gdyby nie było takiej sytuacji. Nie mogę uwierzyć, że niektórzy z naszych fanów są aż tak okrutni - spojrzał na Helen i Cloe.
Przerwał na chwilę. Podszedł do mnie, i mocno mnie przytulił. Gdy mnie puścił, zaczął mówić dalej:
H: Ta wczorajsza piosenka była jej.
P.P: A skąd u ciebie taka pewność? - spytała zdezorientowana.
H: Malwa, jest coś, o czym nie wiesz. Niall wczoraj tędy przechodził. Wszystko słyszał i widział przez okno. Proszę nie złość się na niego z tego powodu. Chciał ci powiedzieć, ale nie było kiedy. Więc poprosił o to mnie. Nie będziesz na niego zła?
O czym on mówi? Jak mogę być zła na kogoś, kto jest dla mnie dobry. Jedyni ludzie w Londynie, którzy naprawdę mnie polubili i miałabym być na któregoś z nich zła? Jeszcze za mało mnie zna.
M: Nie będę - powiedziałam cichym głosem i się uśmiechnęłam. On go odwzajemnił i mówił znowu:
H: Wiem że utwór był jej bo Niall opowiedział mi, jak się wtedy zachowała. Widać po niej, że ma duszę prawdziwej artystki. Jest wrażliwa na każde ukradzione jej słowo i nutę. Poza tym widziałem też jej kartki z próbkami tej piosenki zatytułowanej „Kim jesteś dla mnie?” a pod spodem było dopisane „na lekcje z muzyki”. To byłoby na tyle.
Zwrócił się twarzą do mnie. Szepnęłam „dzięki”, a on mrugnął do mnie.
H: Muszę już iść. Do widzenia pani. Cześć wszystkim - powiedział i poszedł.
Wszyscy odwrócili się w moją stronę z podziwem. Schowałam się w moje średniej długości włosy. W pewnej chwili pani zwróciła się do mnie:
P.P: Malwa. Tak bardzo cię przepraszam, że ci nie wierzyłam. Oczywiście odwołuję twoją naganę, a dostaje ją Cloe. I zostaną wezwani jej rodzice. Proszę, zaśpiewaj nam piosenkę, którą przygotowałaś.
Byłam nie co oszołomiona. Trochę zdziwiona. No nic zgodziłam się. Weszłam na scenę.
M: Ta piosenka nazywa się „Kim jesteś dla mnie” - uśmiechnęłam się, bo pomyślałam o Harrym.
Everytime I think what you doing now,
When you’re near me what do you think about.
When you’re smile I smile with you
But I would like something new.


Who are you, who are you for me?
I’d like somebody else to be.
I don’t know what do you think.
Who are you for me?
I see that you like hug me
I see big joy in your eyes.
I don’t know what think about this.
When you in my cheek sweetly kiss.


Gdy po raz kolejny śpiewałam refren, coraz bardziej zastanawiało mnie zachowanie Harrego. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Wczorajsza pomoc przy układaniu piosenki, dzisiaj uparł się, że zawiezie mnie do szkoły, mimo, że jest nie daleko, a potem ten buziaczek? Nie to nie może być prawda. On jest wielką gwiazdą, a ja małą szarą myszką. Ale ta piosenka była jak na zawołanie. Nie było to specjalnie. Tak dziwnie się złożyło. Akurat teraz. Nie wiedziałam co mam myśleć. Dokładnie jak w piosence. Dobra zobaczymy jak minie dzisiejszy dzień. Gdy skończyłam wszyscy wybuchli w głośnym aplauzie. Uśmiechnęłam się, ukłoniłam i poszłam na swoje miejsce. Dostałam szóstkę i zlecenie do napisania piosenki do spektaklu teatralnego. Byłam z siebie dumna. Bo jak ktoś dostał takie zlecenie, później dopisywało się to do punktów i była większa szansa na wygraną w ostatecznym przeglądzie. Dzisiejsza lekcja przeszła mi szybciej i była najlepszą do tej pory. Na końcu jeszcze psorka obwieściła następny dzień jako wolny i wszyscy poszli się do swoich domów.

To mamy piąty rozdział. Jeśli czytasz, komentuj. Dziękuję za ponad 200 wyświetleń ;)